2015/09/10

italia


Choć we Włoszech byłam na przełomie czerwca i lipca, dopiero teraz dokopałam się do folderu ze zdjęciami. Wyjazd rodzinny, ogromne upały, dobre jedzenie, dużo chodzenia. Zdecydowanie polecam.

(sporo zdjęć, ostrzegam)

enjoy!


 Na pierwszy ogień Figline Valdarno. Mała miejscowość w Toskanii, położona niedaleko Florencji. Na dzień naszego pierwszego zwiedzania przypadł cotygodniowy targ, gdzie sprzedawane są ubrania, warzywa, owoce, słodycze i mięso, ale też przygotowywane na bieżąco typowo włoskie przekąski, np polenta. Figline robi zdecydowanie lepsze wrażenie popołudniem, lub w inne dni tygodnia, gdy rynek i odchodzące od niego uliczki nie są przepełnione stoiskami i tłumami ludzi robiących zakupy.
Dodatkowo miasto  z punktu widokowego, który wcale nie był punktem, a droga do niego prowadziła przez pole i trawy do kolan. Komuś by to przeszkadzało? 















Do Florencji podróż pociągiem trwała pół godziny, co było świetnym powodem, żeby odwiedzić ją dwa razy. Pierwszy wyjazd i klasyki gatunku: Katedra Santa Maria del Fiore, Most Złotników, dzik i mnóstwo innych, przypadkowych miejsc poznanych przy okazji całodziennego spaceru. Na Duomo można by patrzeć i patrzeć, nie sposób oderwać wzroku. W środku robi zdecydowanie mniejsze wrażenie, choć wciąż zachwyca. Odstaliśmy też swoje w kolejce i weszliśmy na wieżę, z której roztacza się widok na całe miasto. No... warto było czekać.

















































Morze, tego nie mogło zabraknąć. Podróż samochodem do La Spezi, promem do Cinque Terre i pieszo na plażę, i choć kamienistą, to widok na Portovenere wynagradzał wszystko. 
P. S. Budowla na końcu półwyspu to żaden fort, a zamek Arielki i księcia Eryka. 






















Florencja część druga. Znaczną część popołudnia zajęło zwiedzanie Galleri del'Accademia, jednego z dwóch najsławniejszych muzeum Florencji. Oczywiście gwiazdą wieczoru został Dawid Michała Anioła, choć nie tylko on przykuwał uwagę. Dalej przejście Mostem Złotników, gdzie tanecznym krokiem maszerowali też bhakci i bhaktinki, na drugą stronę Arno i klasyczne już spacery nieznanymi uliczkami. To zdecydowanie najlepsza forma zwiedzania. 















































W międzyczasie byliśmy w Arezzo, gdzie częściowo nagrany został film La vite e bella, ale tam aparat się nie pojawił. Mam za to kilka zdjęć z całodziennej samochodowej wycieczki. Zaczęliśmy od Rocca Riciarda, maleńkiej wioski położonej na skale. Wszystkie budynki tam zbudowane są z kamienia, a z punktu widokowego roztacza się nie-sa-mo-wi-ty widok. Dalej Greve in Chianti, miasteczko winnic, skąd pochodzi wino o wiadomej nazwie, i w drodze powrotnej kilka przystanków, aby napatrzeć się na uprawy winorośli. 



































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz